Strony

niedziela, 1 kwietnia 2012

Oczami ducha: Rozdział 3

    Caroline stała przy oknie w swojej nowej sypialni, wpatrzona w wychodzące spoza chmur słońce i krople deszczu na oknie, które jeszcze nie wyschły po wielkiej ulewie. Bardzo nie lubiła deszczu. Zawsze kojarzył jej się ze smutkiem, rozpaczą i... z jej kochaną babcią. Tak bardzo za nią tęskniła, a nowy dom przywoływał jej tyle wspomnień z nią związanych.
    Cały czas rozmyślała nad dzisiejszym wydarzeniem. Może Lucas miał rację i wyobraźnia płatała jej figle? Jednak czuła ten dotyk i słyszała te kroki. Były naprawdę...wyraźne. Jeszcze nie zwariowała, ale najgorsze było to, że miała przeczucie.
    „Coś jest nie tak z tym miejscem” -myślała ciągle, rozglądając się po pomieszczeniu -wielkie łóżko, szare, popękane ściany, stara szafka nocna i coś wielkiego przykrytego czarnym, gdzieniegdzie dziurawym okryciem.
    Zaciekawiona Caroline podeszła do materiału, po czym jednym, zwinnym ruchem zdjęła je. Ukazała jej się wielka, brązowa szafa. Na drzwiczkach zamieszczony był łańcuch, połączony z wielką, metalową  kłódką. Dziewczyna zmarszczyła brwi. Zastanawiała się, dlaczego jej babcia trzymała w domu zamkniętą szafę. Co mogło być w środku? Czego babcia chciała tak pilnie strzec, że tajemnice zabrała ze sobą do grobu? Te pytania na okrągło dźwięczały w głowie Caroline. Zaczęła wodzić palcem po wyciętych wzorach dużych drzwiczek. Przyglądała się meblowi z lekkim zdziwieniem. Zapukała w jego ścianę. W środku usłyszała małe echo. „Dziwne...” -pomyślała. Zmierzyła wzrokiem całą szafę, od góry do dołu. Nie była duża. W takim razie, dlaczego pojawiło się echo?
    Dziewczyna poczuła mroźny powiew wiatru wydobywający się ze szczeliny między drzwiczkami szafy. Czyżby przeciąg?
    Caroline nie mogła opanować zawziętej ciekawości. Zaczęła rozglądać się po pomieszczeniu w poszukiwaniu klucza od kłódki. Przeszukała wszystkie szuflady, lecz nie znalazła małego przedmiotu, jedynie stare, pogięte zdjęcia, różaniec i żółte świeczki z dołączonymi zapałkami w zestawie.
    Nagle przyszło jej coś do głowy. Pokój babci! To w nim trzymała wszystkie swoje cenne rzeczy. Tam musiał być klucz!
    Wybiegła szybko ze swojej sypialni. Znalazła się w długim korytarzu. Na jego końcu znajdowały się drzwi, na których odpadło już połowę białej farby. Podeszła do nich i delikatnie pociągnęła za klamkę. Całe szczęście, nie były zamknięte na klucz. Weszła do środka. W pokoju było bardzo zimno. Odruchowo złapała się za ramiona i zaczęła je pocierać. Poszła w stronę starego okna, które było otwarte na oścież. Przymknęła je ostrożnie.
- Hmm... Byłam pewna, że wszystkie okna w domu są zamknięte -pomyślała głośno, splatając ręce na piersi.
    Chwilę później przypomniała sobie, co miała zrobić. Rozejrzała się po pokoju, uważnie szukając jakiejkolwiek szafki lub stolika. Pokój był mały, lecz Caroline ledwo mogła coś dostrzec. Dookoła niej znajdowało się dużo różnych papierów, starych książek i kartonowych pudeł. Postanowiła poszukać klucza w pudłach.
   Źle się czuła grzebiąc w prywatnych rzeczach najbliższej jej osoby, w dodatku...martwej, lecz nie miała innego wyjścia. Miała przeczucie, że tamta szafa ma jakiś związek z tym domem, a w szczególności ze zjawą, która prześladuje ją w każdym miejscu, w jakim się znajduje.
      Tak, wreszcie musiała to przyznać - prześladowała ją zjawa, której się cholernie bała. No bo jak inaczej mogła wytłumaczyć zdarzenia na strychu? Nie mogła, ponieważ one były prawdziwe. 
    Dziewczyna była jej małą zabawką. Kogokolwiek wcieleniem była, pogrywała sobie z Caroline, strasząc ją, a nawet często odwiedzając w snach. Karmiła się jej strachem, a im bardziej dziewczyna się bała, tym bardziej istota rosła w siłę. Powinna się uspokoić i udawać jakby nic, nigdy się nie stało albo przynajmniej zachować zimną krew i po prostu ignorować jej obecność.
    Po kilku minutach rozmyślania, znalazła malutkie czerwone pudełeczko w kształcie serca. Otworzyła je i ku jej oczom okazał się, nieco zardzewiały klucz, do którego przyczepiona była złożona w kostkę, zżółkła karteczka.
- Bingo ! -krzyknęła zadowolona.
    Oderwała papier od klucza i rozwinęła go. Napisane było tylko:

    Nie otwierać szafy z kłódką!

    Charakter pisma znacząco różnił się od stylu, jakim pisała jej babcia. Zawsze stawiała duże litery, na kartce zaś, znajdowały się małe literki, w dodatku napisane jakby w pośpiechu.
   Treść liściku jeszcze bardziej wznieciła ciekawość Caroline. Nie mogła tego tak po prostu zostawić. Musiała zobaczyć, co znajduje się w szafie, a zarazem dowiedzieć się, dlaczego jest tak dobrze strzeżona.
    Wzięła klucz, zostawiając zmiętą karteczkę na podłodze. Wróciła do swojej sypialni i stanęła naprzeciwko szafy, kolejny raz jej się przyglądając.
     Na zewnątrz nie dostrzegła niczego niepokojącego. Z pozorów wyglądała po prostu na zwykłą szafę z ubraniami. Tylko po co ubrania miały zostać zamknięte na kłódkę?
     Caroline musiała natychmiast dowiedzieć się, co zostało zamknięte w szafie i dlaczego. Wzięła klucz do ręki i włożyła go do dziurki kłódki. Przekręciła w prawą stronę i kłódka otworzyła się. Zdjęła ciężkie łańcuchy i położyła je obok szafy, na podłodze. Drzwi same się otworzyły przywołując w stronę Caroline niemiłą woń. Zasłoniła sobie nos ręką. Smród był nie do zniesienia.
    Otworzyła szerzej drzwi i weszła do środka. W szafie nie było żadnych ubrań, jedynie puste wieszaki. Poczuła zimny powiew.
- Jakim cudem tutaj jest przeciąg?! -dziwiła się.
     Zaczęła dokładnie badać ściany mebla. Nagle pod opuszkami palców poczuła wcięcie w meblu. Włączyła latarkę w telefonie komórkowym i ku jej oczom okazały się niewielkie drzwi. Pociągnęła za klamkę, która wydała z siebie ciche skrzypnięcie. Weszła do środka.
     To co zobaczyła przeraziło ją tak, że nie mogła wydać z siebie żadnego krzyku. Przyłożyła drżącą rękę do ust. Była w szoku. Przed nią, na czterech krzesłach wokół stołu jadalnego, siedziała martwa rodzina. Ta sama, którą oglądała na zdjęciach. Byli niezwykle bladzi. Mieli cienie pod oczami. Dziewczynka i chłopiec mieli spuszczone głowy, podobnie jak ojciec, matka zaś miała otwarte oczy, przy czym wyglądała jeszcze bardziej przerażająco. Ubrani byli w brudne i podarte łachmany, na których gdzieniegdzie jawiły się czerwone plamy krwi.
     Caroline nie mogła się nawet poruszyć. Stała tak, wpatrując się w nieżywych ludzi.
    Po chwili zobaczyła, że ręka ojca zaczyna się poruszać, a całe jego ciało budzi się do życia. Zwrócił twarz z szyderczym uśmiechem w kierunku Caroline i powoli zaczął wstawać z krzesła. Szedł w jej kierunku.
- Caroline, skończyłem już! -krzyknął Lucas.
    Po jego słowach Caroline znów ujrzała tą samą rodzinę, każdego na swoim miejscu, w takiej pozycji, w jakiej zastała ich pierwszy raz. Nikt się nie poruszał, nikt nie szedł w jej stronę.
    Zaczęła powoli i niezdarnie wycofywać się z pomieszczenia, obijając się o ściany szafy. Wyszła na zewnątrz. Łzy nieustannie napływały jej do oczu. Nie mogła ich powstrzymać. Strach przejął nad nią kontrolę. Osunęła się na ziemię i straciła przytomność.


*

- Caroline, słyszysz mnie? To ja, Lucas.
     Dziewczyna powoli zaczęła otwierać oczy. Była przykryta niebieskim kocem i leżała w salonie na kanapie. Nad nią pochylał się jej przyjaciel.
- Co się stało? Byłaś długo nieprzytomna! Tak się martwiłem!
    Spojrzała na stary zegar z kukułką. Wskazówki wskazywały godzinę 21:27. Była nieprzytomna ponad trzy godziny.
    Nabrała powietrza do płuc i powiedziała ochrypniętym głosem:
- Szafa... sprawdź szafę. Zajrzyj do środka. Z tyłu są drzwi.
     Lucas zmarszczył brwi.
- Jaka szafa? Ta w twojej sypialni?
    Kiwnęła tylko głową i dodała w myślach: „Po tym, co widziałam, już na pewno nie będę tam spać”.
    Lucas pobiegł szybko na górę, zostawiając Caroline samą w salonie. Skierował się prosto do jej sypialni. Podszedł do otwartej szafy i zajrzał do środka. Zobaczył tylko stare futra i płaszcze na wieszakach. Przesunął je w prawą stronę i zajrzał w głąb szafy. Nie było tam żadnych drzwi.
    Wrócił z powrotem do Caroline. Jego twarz wyrażała wielką troskę.
- Musimy coś zrobić z tymi ciałami, prawda? Śmierdzi w całej szafie! Wydaje mi się, że ta rodzina została zamordowana. -powiedziała zwyczajnie.
     Lucas patrzył na nią zaskoczony i zszokowany. Zupełnie nie wiedział, o czym do niego mówi.
- Czekaj, o co ci chodzi? Jakie ciała?
    Dziewczyna wywróciła oczami i westchnęła.
- Przecież doskonale wiesz, o co mi chodzi. Przed chwilą byłeś na górze i sprawdzałeś szafę...
- Tak, sprawdzałem szafę, ale nie było żadnych drzwi i niczym nie śmierdziało. Wisiały tylko ubrania na wieszaku.
    Nie chciała uwierzyć w to, co powiedział. Podniosła się gwałtownie, momentalnie łapiąc się za pulsującą głowę. Miała mroczki przed oczami. Lucas polecił jej, żeby się położyła, lecz ona nie posłuchała go. Pobiegła na górę do sypialni przekonać go, że się pomylił. Lucas podążył za nią.
Ciąg dalszy nastąpi...