Zaprowadził
ją do jednego z pokoi, którego właśnie opróżniał. Usiadła
powoli na krześle. Jej całe ciało stopniowo uspokajało się.
Dochodziła do siebie, lecz wciąż była lekko przestraszona. Nie
rozumiała tej całej zaistniałej sytuacji. Rozglądała się
nerwowo po pokoju zaniepokojona, że może zobaczyć coś
przerażającego. Na szczęście wszystko było na swoim miejscu
-zwykły, niewielki pokoik z paroma krzesłami i stołem oraz
dwoma, dużymi regałami na książki.
- Przynieść
ci szklankę wody? -zaoferował.
- Nie!
Nigdzie nie idź! -krzyknęła. Nie mogła teraz zostać sama. Nawet
przez myśl jej to nie przeszło.
- Dobrze,
ale uspokój się. Nic ci nie grozi.
„Wręcz
przeciwnie” -pomyślała wystraszona.
Lucas
podniósł krzesło, które stało
przy stole i ustawił je naprzeciwko Caroline. Usiadł, splótł ręce
na piersi i spojrzał na nią z niepokojem. Próbował wyczytać coś
z jej twarzy, ale widział tylko ogromne przerażenie, nic więcej.
Czekał, aż dziewczyna się uspokoi i będzie w stanie mówić.
Wzięła
głęboki wdech i spojrzała na przyjaciela, gotowa opowiedzieć mu
wszystko od początku.
- Teraz
możesz powiedzieć mi, co się konkretnie stało. Zamieniam się w
słuch. -rzekł.
Oparła
się wygodnie o krzesło, przełknęła głośno ślinę i zaczęła
opowiadać:
- No
dobrze... Jak wiesz, poszłam na strych. Chciałam wynieść stamtąd
zbędne rzeczy. Były tam wielkie pudła, które zaczęłam
przeglądać. Na początku nic nie znalazłam, lecz później, w
jednym z nich zaciekawiły mnie jakieś stare, czarno-białe
zdjęcia. Zaczęłam je oglądać. Na każdym z nich była
czteroosobowa rodzina: małżeństwo i dwoje dzieci -chłopiec i
dziewczynka. Gdy przyjrzałam się dokładniej każdej fotografii
zauważyłam, że wszędzie mają ponure miny i właśnie wtedy, gdy
byłam na nich skupiona, usłyszałam czyjeś kroki. Myślałam, że
to ty idziesz w moją stronę i chcesz mnie przestraszyć, czy coś,
lecz kiedy obróciłam się za siebie... nikogo tam nie było. I
wtedy czyjaś ręką... dotknęła mnie w ramię. Była zimna i
trochę szorstka. Pomyślałam, że to wytwory mojej wyobraźni, ale
to wydarzenie było takie rzeczywiste! Nikogo innego nie było na
strychu. Ale to nie wszystko -oblizała zaschnięte usta i ciągnęła
dalej -Zobaczyłam jak małe okienko otwiera się powoli, okropnie
przy tym skrzypiąc. Zawołałam twoje imię i nagle okno szybko
zamknęło się. Zaczęłam uciekać. Byłam przerażona.
- Nie
rozumiem. Co cię tak przestraszyło? -zapytał. -Przecież nikogo
tutaj oprócz nas nie ma. Musiało ci się coś przywidzieć. Jesteś
po prostu przepracowana -wzruszył ramionami.
Przygryzła
dolną wargę. Nie wiedziała, czy powiedzieć mu prawdę, czy też
nie. Pewnie nie uwierzyłby. „Zaryzykuję” -pomyślała i wróciła
umysłem do przeszłości, dokładnie -w jej urodziny.
- Pytałeś
mnie w samochodzie, co się stało, że opuszczam dom. - zaczęła.
Zobaczyła, że kiwa wolno głową, więc mówiła dalej – A więc,
zrobiłam to ponieważ ktoś, nie, raczej coś, mnie prześladowało.
Pamiętasz moje jedenaste urodziny?
Skinął
głową.
Caroline
kontynuowała. Opowiedziała mu o prezencie, który dostała od
przyjaciółki, o tym co z nim robiły i jak się to skończyło.
- Do
tej pory słyszę czasami, jak ktoś cicho wypowiada moje imię.
Czuję, że coś przy mnie cały czas jest i obserwuje mnie. Często
śnią mi się straszne koszmary. Wyjechałam z domu, ponieważ
pomyślałam, że wreszcie uwolnię się od tego ducha. Jednak
rozważając wydarzenia sprzed piętnastu minut, twierdzę, że nic
z tego.
Spojrzała
na Lucasa odczytując jego reakcję. Na jego twarzy malowało się
przerażenie, lecz nie wiedziała czy dlatego, że pomyślał, że
zwariowała, czy dlatego, że rzeczywiście jej uwierzył.
Podrapał
się po głowie.
- Nie
wiem co o tym wszystkim myśleć.
- Po
prostu musisz mi uwierzyć.
Zrobił
kwaśną minę.
-
Jak mi nie wierzysz, to jak wyjaśnisz te kroki które słyszałam? I
tą rękę na moim ramieniu?! Moja skóra w tamtym miejscu zrobiła
się zimna! -Caroline nie dawała za wygraną.
Lucas
patrzył na nią ze zdziwieniem i przerażeniem. W końcu odezwał
się:
- Dobrze.
Załóżmy, że ci wierzę, jednak nie sądzisz, że w twoje
jedenaste urodziny Elizabeth mogła to wszystko zaplanować? Może
chciała cię przestraszyć?
Caroline
patrzyła na niego osłupiała.
- Człowieku, my miałyśmy wtedy jedenaście lat! Jakim cudem ona
mogła to zaplanować?! Te wszystkie efekty dźwiękowe, ruszające
się przedmioty i dziwne głosy?! Tamtej nocy, ona też była
przestraszona. Nie możliwe, że tak dobrze udawała. Zresztą ja
dokładnie czułam czyjąś obecność i, co gorsza, czuję ją nawet
teraz!
Lucas
wstał z krzesła i zaczął przechadzać się po pokoju. Caroline
uważnie go obserwowała oczekując odpowiedzi.
Oparła
łokieć na prostokątnym stole.
- Słuchaj,
Caroline... Wydaje mi się, że skoro prawdopodobnie miałaś już
do czynienia ze zjawiskami paranormalnymi, to tym razem może to być
jedynie wytwór twojej wyobraźni. Na pewno, gdy usłyszałaś te
odgłosy na strychu, od razu skojarzyły ci się z incydentem, który
przeżyłaś kilka lat temu.
Wywróciła
oczami. Nie chciał jej uwierzyć, nie chciał uwierzyć prawdzie.
Lucas
nadal krążył po pokoju. Zmarszczył brwi, co zawsze oznaczało, że
uważnie coś rozpatruje i analizuje. Chwilę potem spojrzał na nią
i rzekł poważnie:
- Jak
mówisz, że te wydarzenia są prawdziwe, to mam dwa pytania: Skoro
przyzywałyście twojego zmarłego dziadka, to po co miałby was
straszyć? Pytałaś się Elizabeth czy też była tak samo
prześladowana?
Caroline
westchnęła i odwróciła wzrok.
- Nie
jestem pewna czy przywołałyśmy ducha mojego dziadka -oznajmiła
cichutko -Widzisz...jak ci wspominałam wymawiałyśmy tylko jego
imię. Czytałam trochę na ten temat i dowiedziałam się, że to
nie wystarczy. Należy wymawiać jego imię i nazwisko, czasami
nawet informację gdzie mieszkał. Potrzebne jest również jego
zdjęcie.
- Czyli
to znaczy, że...? -zapytał Lucas marszcząc czoło.
- Przywołałyśmy
obcą zjawę -dokończyła.
Ciąg dalszy nastąpi...
Zaiście piszesz :)
OdpowiedzUsuńWbijaj do mnie
http://shoowers.blogspot.com/
Suuper. ; **
OdpowiedzUsuńKiedy kolejny rozdział ?
http://chaotyczna-milosc.blogspot.com/ - dodałam kolejny rozdział. ;))
nie wiem jeszcze :p ale wbijam do cb ;*
OdpowiedzUsuń